Dziś zachęcamy wszystkich do wykonania choinki z troszkę innego materiału... a mianowicie choinki z makaronu!
Pełno w necie jest przykładowych choinek z makaronu... większość z nich polega na przyklejeniu makaronu do stożka i pomalowaniu go sprayem. My stworzyliśmy nieco inaczej. Chciałam po prostu aby Kubuś miał swój wkład w jej tworzeniu! A że Kubuś uwielbia farbki to nie mogło być inaczej jakbyśmy tego faktu nie wykorzystali.
Do zrobienia choinki potrzebujemy paczkę makaronu... my wybraliśmy makaron rurki.
Makaronu Kubuś jeszcze farbkami nie malował więc bardzo się mu to spodobało.
Jak się zaraz przekonacie Kuba odkrył różne techniki malowania makaronu...
Malowanie tradycyjne... malowanie pędzelkiem po makaronie...
Nowość dla Kuby więc mu to jakoś szło... ale jak przystało na 3lateka szybko się mu znudziło...
Malowanie farbkami nie mogło obyć się bez malowania "łapek"...
I tu Kuba wpadł na nową metodę malowania makaronu... wkładał makaron między swoje pomalowane łapki i "rolując" go farbował makaron. Ja na to nie wpadłam a mój 3latek i owszem. O dziwo malowanie tym sposobem okazało się szybsze niż zwyczajne malowanie po makaronie.
Zabawa wyśmienita!
Brawo dla mojego 3latka!
I ten sposób malowania po pewnym czasie okazał się nudny :P
Ooooo! Chyba wpadłem na genialny pomysł! Włożę po prostu makaron do tubki z farbką... i w tym momencie zrodziła się kolejna metoda malowania makaronu!
Metoda ta okazała się najszybsza z wszystkich ale makaron pomalowany w ten sposób sechł najdłużej.
Po jakiejś pół godzinnej zabawie w malowanie makaronu Kubusiowi się znudziło i powiedział dość. Mama została sama na placu boju. Zdradzę Wam, że ja wybrałam tą pierwszą metodę malowania makaronu ;-) bo była najczystsza z nich wszystkich :)
Do pomalowania całej paczki makaronu zużyliśmy 3 pojemniczki zielonej farby ehh... i teraz mamy trzy komplety farby bez jednego koloru :)
Tak wygląda nasz pomalowany makaron.
No nic, makaron pozostawiliśmy do wyschnięcia. Następnego dnia wzięliśmy się za jego przyklejanie.
Oczywiście Kubuś był pierwszy jak zobaczył pistolet... przyklejaliśmy makaron za pomocą gorącego kleju. Trzeba uważać na maluchy bo klej na prawdę jest gorący!
Kuba nie mógł się doczekać kiedy zaczniemy...
Pozwoliłam Kubusiowi aby spróbował przykleić makaron, cały czas jednak miałam go na oku aby się nie poparzył.
Ups... to chyba nie tu miałem przykleić ;-)
Po paru próbach Kubusiowi szybko minął zapał do dalszej zabawy. Poszedł więc do taty a mama znowu została sama na placu boju. Ale przyklejanie za pomocą gorącego kleju idzie migusiem!
A nasza makaronowa choinka w całej okazałości wyglądała tak... szkoda, że nie da się jej schrupać!
P.S. Mąż po skończonej zabawie zapytał tylko czy zostało coś makaronu na obiad hehe dowcipniś :P
1 Komentarze
super ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za poświęcony nam czas! Miło będzie jeśli napiszesz co sądzisz o tym poście ;-)