Wyjazdy majowe kojarzą się nam z dniami wolnymi, urlopem i odpoczynkiem. Zazwyczaj planujemy je długo, długo wcześniej. Chociaż wiadomo, jak ma się małe dzieci a w naszym przypadku trójkę, to nie każde plany mogą zakończyć się powodzeniem. Ale zawsze trzeba być dobrej myśli. Wiadomo również to, że to na mamy głowie jest pakowanie całego majdanu tuż przed wyjazdem.
Przed wyjazdem zawsze pakuję dla dzieci:
- maskotkę lub inną jego ulubioną zabawkę (razy trzy, bo każdy ma swojego ulubieńca bez którego się nigdzie nie rusza czy też nie może zasnąć)
- książeczkę zdrowia dzieci (nigdy nie wiadomo co może się przytrafić podczas wyjazdu)
- mokre chusteczki
- do niedawna... zasłonki na szybę, które ochraniają dzieci przed słońcem (do niedawna, dlatego że mąż zamontował w szybach zasłonki DIY własnej roboty i już nie muszę o nich pamiętać przed każdym wyjazdem)
- kocyk (razy trzy)
- ubrania na pogodę i niepogodę
- przekąski do auta (w zależności od czasu trwania podróży).
Ale to nie wszystko. Od jakiegoś czasu prześladuje nas jakiś pech jeśli chodzi o wyjazdy. Nie ma wyjazdu aby któreś z dzieci się nie pochorowało albo czegoś sobie nie zrobiło. Dzieci są tylko dziećmi a choroba zazwyczaj zjawia się wtedy kiedy jej się najmniej spodziewamy. Nie wyobrażam sobie, by w nieznanym mieście w środku nocy szukać otwartej apteki. Mając podstawowe preparaty przy sobie, czuje się dużo bezpieczniej. Dlatego długo przed wyjazdem w głowie mam wszystkie możliwe choroby i dolegliwości, które mogą nas dopaść i tworzę listę preparatów, które mogą okazać się potrzebne.
Do naszej podróżnej apteczki wkładam zawsze:
- termometr elektroniczny
- lek przeciwgorączkowy i przeciwbólowy zanim w panice polecę do lekarza, wolę mieć coś, żeby zbić temperaturę
- leki przeciwalergiczne i wapno – niestety Kuba ma alergie więc o nich pamiętamy zawsze
- coś na oczyszczanie i nawilżanie zatkanego noska – zwykle gdy męczy katar stosuję preparat na bazie soli morskiej– u nas sprawdza się Rhinoton Spray, bardzo wygodny w aplikowaniu i pomocny na mały (ale uciążliwy) katar, a Kubie ułatwia życie
- coś na suchy kaszel– u nas sprawdzają się wyroby medyczne – Aspecton Junior, zaś na kaszel i chrypę Kuba zażywa Aspecton Tabletki. Oba preparaty zawierają wyciąg z porostu islandzkiego, znany od lat składnik wielu preparatów do nawilżania suchej i uszkodzonej błony śluzowej gardła.
Mamy zaufanie do tych produktów. Sprawdziły się u nas, są oparte na naturalnych składnikach, więc trzymamy się ich mocno!
- leki na skaleczenia i otarcia – woda utleniona, plasterki opatrunkowe, najlepiej z bajkowymi postaciami, bandaż
- preparaty przeciw ukąszeniom oraz chłodzące po ukąszeniach
- leki na biegunkę – te zabieramy zawsze, gdy wybieramy się gdzieś na dłużej
Z tak przygotowaną apteczką i gadżetami dla dzieci czuję się znacznie lepiej – jestem spokojna i wiem, że w razie problemów będę w stanie chociaż na początku pomóc moim dzieciom. Dzięki temu możemy podróżować, kiedy tylko mamy ochotę :)
A Wy co dopisalibyście to mojej listy? Może jest coś o czym zapomniałam?
Tekst prezentuje jedynie zdanie autorki i ma jedynie charakter informacyjny. Nie może być traktowany jako porada medyczna lub farmaceutyczna.
Wpis powstał we współpracy z firmą Krewel Meuselbach, producentem wyrobów medycznych na bazie naturalnych składników, m.in. Rhinoton Spray, Aspecton Spray (do stosowania u dzieci powyżej 8. roku życia) i Aspecton Tabletki (do stosowania u dzieci powyżej 4. roku życia).
1 Komentarze
Chyba nigdy nie zabrałam leków na biegunkę. Na szczęście nigdy nie były potrzebne, ale myślę, że zdecydowanie warto je mieć przy sobie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za poświęcony nam czas! Miło będzie jeśli napiszesz co sądzisz o tym poście ;-)